wtorek, 17 maja 2011

PAESE - Diamentowe cienie do powiek nr 703 oraz Wiosenna mgła pudrowa nr 12 Upalny dzień

Drugie podejście do PAESE...

Bardzo daaawnoo temu posiadałam jeden produkt,obecnie, marki PAESE,która wtedy zwała się EUPHORA. Był to zestaw cieni do powiek z brokatem, do stosowania na sucho lub mokro.
Odczucia? Niezbyt miłe. Wielkie drobiny brokatu, który najczęściej lądował w moich oczach, co nie było zbyt przyjemne, uwierzcie. Od tamtej pory omijałam kosmetyki tej firmy szerokim łukiem... aż do całkiem niedawna, kiedy to zobaczyłam na paru blogach swatche i recenzje m.in różów do policzków. Jako, że okazały się one naprawdę miłe dla oka, postanowiłam  bliżej zaznajomić się z teraźniejszą ofertą PAESE. Jako, że stoiska z tymi produktami mam  praktycznie na wyciągnięcie ręki, nie było problemu z dostępem do owych kosmetyków. Tak właśnie testery poszły w ruch, pare produktów naprawdę wywarło na mnie pozytywne wrażenie i ostatecznie zdecydowałąm się na Diamentowe cienie do powiek nr 703, w odcieniach różu i fioletu (no bo jakżeby inaczej ;p) oraz Wiosenną mgłę pudrową , w drugim co do jasności odcieniu: 12 Upalny dzień.


Do mgły otrzymałam aplikator gąbeczkę. Przy jej użyciu efekt rozświetlenia jest bardziej widoczny na skórze- uzyskujemy tzw. tafle, skóra wygląda na wygładzoną. Natomiast gdy wybierzemy pędzel isntieje ryzyko, że nabierzemy zbyt dużo produktu, a przy tym zrobimy sobie ciemne plamy na policzkach. Najlepiej więc nieco strzepnąć pędzel przed zaakplikowaniem mgły :)


Puder ma konsystencję, którą trudno przyrównać do innego produktu. Jest miękki i miałki, a mimo to sprawia wrażenie niezwykle wydajnego i moim zdaniem jest w stanie pozostać w gronie naszych kosmetyków baaardzo długo - w końcu okrągłe opakowanie mieści w sobie aż 9g produktu.


Osobiście nazywam go 'bronzerem rozświetlającym' i takie też mam dla niego zastosowanie, modeluje nim kości policzkowe, a przy tym bonusowo uwidacznia się rozświetlenie, które daje efekt świeżej, jakby muśniętej słońcem cery.
Na stronie producenta numer, który posiadam jest określony jako naturalny. Wg mnie taki właśnie jest, nie za ciemny, nie za jasny, wprost idealny jesli chodzi o odcień, który rzeczywiście ma podkreślić i uwydatnić na naszej twarzy to co chcemy.
Inne warianty Wiosennej mgły pudrowej to:
11 Mglisty poranek ( ciepły beż)
13 Romantyczny wieczór ( złoty beż)
14 Gwiaździsta Noc ( opalony)

Najważniejsza cecha tego produktu (jak dla mnie): jest mega wytrzymały, pozostaje na skórze przez cały dzień, uwierzcie mi na słowo :)


Wybór cieni chyba był oczywisty i bardzo prosty - ulubione odcienie różu i fioletu. Prawdę powiedziawszy nie powinnam zaopatrywać się już w żadne cienie do oczu, bo te, które mam wystarczyłyby mi chyba do końca życia... Ale, że ciężko oprzeć się człowiekowi to sprawa wygląda tak, że ciągle ich przybywa, a przechowywanie staje się znacznie trudniejsze. Jednak jak widać nawet takie niedogodności nie są w stanie powstrzymać przed kolejnymi, zwykle nieplanowanymi, zakupami.

Cieni można uzywać na sucho jak i na mokro. W obu opcjach sprawdzają się na 5! Bardzo dobrze napigmentowane, trwałe, o metalicznym połysku. Mogą minimalnie się osypywać podczas nakładania, ale jest to efekt do przeżycia.


Podobnie jak z Wiosenną mgłą pudrową, cienie pozostają na swoim miejscu przez cały dzień, bez tak nieporządanych efektów jak rolowanie w zagięciu powieki lub blednięcie kolorów.
Makijaż nimi wykonany mogłyście zobaczyć w TYM poście. Ja mimo, że są połyskujące, używam ich do makijażu dziennego :) Wbrew pozorom makijaż nimi wykonany nie wygląda jakoś krzykliwie czy też wieczorowo.

Zmieniłam zdanie o marce PAESE - oczywiście są to pozytywne odczucia. Produkty nie są przesadnie drogie, bo koszt mgły pudrowej to bodajże ok. 20zł, a potrójnych cieni ok.11zł , a więc całkiem przyzwoicie.
Miałyście styczność z produktami PAESE? Wiem, że budzą one skrajnie różne emocje i niekiedy po jednym nieudanym zakupie można całkowicie zrazić do produktów danej marki. Z autopsji wiem, że warto czasem zrobić drugie ( a nawet trzecie) podejście :)
Skoro testy tych dwóch kosmetyków wypadły nad wyraz dobrze będę MUSIAŁA zaopatrzyć się w choć jeden , z kilku dostępnych, róży.

13 komentarzy:

  1. Kusisz!:P Ta mgła wygląda na świetną!:)
    Ostatnio swoje odstałam przy stoisku Paese i teraz żałuję że na nic się nie zdecydowałam:/

    OdpowiedzUsuń
  2. ja miałam styczność :D i od razu na szczęście trafiłam na dobre produkty, które na stałe zagościły w mojej kosmetyczce :) jak będziesz szukała różu to polecam maty-już kilkukrotnie spotkałam się z opinią, że te z drobinkami/perłowe są gorsze od matów :) a z matów polecam oczywiście Pąs cesarzowej i Różane omdlenie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Profesjonalna recenzja :). Czekałam na nią ^^. Zgadzam się z Tobą w 99 % ponieważ nigdy nie aplikowałam tej mgły gąbeczką.
    Cień ma piękne kolory! Ja też często używam cieni perłowych na co dzien, nie trzymam się sztywno reguły : MAT na dzień, PERŁA na wieczór :).

    Euphora zmieniła jakość wraz z nazwą, na plus. Choć ja żałuję eyelinera spod nazwy jeszcze Euphora, był świetny! Kreski robiło się łatwo, był trwały, zużyłam 3 opakowania a potem go już nigdzie nie dostałam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie podoba mi się ta "mgła". Ale muszę najpierw zużyć mój puder rozświetlający i potem dopiero zabiorę się za nowe zakupy. Denko u mnie trwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna ta mgła pudrowa..niestety u mnie nigdzie ich nie widzę a w zamawianie mi sie nie chce bawic. Cienie tez super, pieknie blyszczą:D

    OdpowiedzUsuń
  6. no no naprawdę fajne ;) ja na razie mam złą styczność z tą firmą

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mam tę Mgły, najciemniejszy odcień nr 14, kupiłam w ciemno na targach kosmetycznych. Jestem z niego bardzo zadowolona, produkt przewyższa jakością wiele kosmetyków wysokopółkowych, serio :-)


    Zapraszam przy okazji na mój modowy blog:

    http://www.ana-collection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyróżniłam Cię w tagu Top 10 Award:

    http://idaalia.blogspot.com/2011/05/top-10-tag-lista-moich-naj.html

    Pozdrawiam!:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam mgłę, ostatnio bardzo spodobały mi się też cienie. Na moje nieszczęście niedaleko powstało stoisko Paese... Oj, kiepsko widzę moje finanse...

    OdpowiedzUsuń
  10. Z Euphory miałam cienie pojedyncze z drobnym brokatem. Były świetne, zwłaszcza czarny. Minus taki, że były były bardzo kruche, wiec nie dało sie ich zabrać na jakiś wyjazd np.
    MIałam też potrójne (2 odcienie szarości + biały, najczęściej używałam ciemnej szarrości, bo miała bardzo fajne wykończenie i mocny kolor).

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpadam z rewizytą :)
    Owszem jakość się zmieniła, bo zmieniła się fabryka i kosmetyki są produkowane w tej samej co pewne znane kosmetyki - bardzo znane i bardzo drogie na literkę D. ;)
    I produkowane są z tych samych składników :)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Euphora zmieniła jakość wraz z nazwą, na plus. Choć ja żałuję eyelinera spod nazwy jeszcze Euphora, był świetny! Kreski robiło się łatwo, był trwały, zużyłam 3 opakowania a potem go już nigdzie nie dostałam... "

    A jaki dokładnie to byl eyeliner? Taki w srebrnym opakowaniu małym? Bo jeśli tak mam kilka takich na zbyciu

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty