Wodoodporna maskara, nie tylko w sezonie letnim, to dla mnie podstawa. Wbrew pozorom wcale niełatwo jest znaleźć na drogeryjnych półkach tego typu produkt, który rzeczywiście by się sprawdzał.
Po
The Colossal Volum' Express Waterproof, sięgnęłam całkiem przypadkowo i spontanicznie. Pamiętam, że kilka razy posiadałam jego starszego, 'zwykłego', brata, The Colossal Volum' Express i efekt jaki tworzył na moich, całkiem mizernych rzęsach, był świetny.
Do pozytywów mogę zaliczyć na pewno, dużą szczotę - jest to to, na co w tuszach do rzęs zwracam największą uwagę. Choć takie gabaryty, mogą niektórym utrudniać pomalowanie dolnych rzęs, to jednak sądzę, że wygląd końcowy oczu , jest wart trudu.
Tusz zauważalnie pogrubia i wydłuża rzęsy, sprawiając, że są one bardziej wyraziste, a przy tym nie skleja ich i nie tworzy grudek. Na pewno oprócz szczoteczki, swój udział, ma tu konsystencja, którą wg mnie jest idealnie wyważona - nie jest zbyt rzadka, ani za gęsta. Rzęsy są rozdzielone oraz zyskują głęboką, czarną barwę.
Za największe zło, jeśli chodzi o maskary, uważam ich osypywanie się w trakcie dnia, wraz z upływającymi godzinami. Z tą, tego nie doświadczyłam - na szczęście. Napotkałam za to na inny problem, ale szczerze powiedziawszy dotyczy on wszystkich tuszów (tuszy?) ( a przynajmniej ja mam tak z każdym ;P), mowa o odbijaniu dolnych rzęs. Na to nie ma siły, jakkolwiek ostrożnie posługiwałabym się szczoteczką i nanosiła na dolny rząd rzęs, minimalną ilość maskary, zawsze, ale to zawsze, nawet po kilku godzinach, odbije się mi ona na skórze ;P Pozostaje 'kontrolować' stan oczu i skóry wokół nich przy pomocy lusterka i korygować nieporządane 'maskarowe pieczątki', innej opcji nie widzę.
Jeśli maskara ma być wodoodporna, to wytrzymałość na substancje ciekłe, takie jak: deszcz, łzy, woda z basenu, czy innego akwenu. , powinna tu odgrywać pierwszorzędną rolę. Rzeczywiście, wodoodporność Colossal'a stoi na bardzo wysokim poziomie. Właściwie trudno go zmyć z rzęs nawet przy użyciu specyfików do demakijażu oczy. Z moich obserwacji wynika, że najciężej jest przy użyciu mleczek (btw. nie pałam do nich jakąś wielką miłością), natomiast całkiem sprawnie poradzimy sobie z nim, przy użyciu, osławionego już i dla niektórych niezastąpionego , płynu micelarnego Bourjois.
Niestety brak zestawienia rzęs przed i po zastosowaniu tuszu
Colossal Volum' Express Waterproof, a to z przyczyn, nazwijmy je, świetlnych. Rano jest za ciemno, a ostatnio, gdy wracam do domu, jest szaro, buro i nieprzyjemnie, dlatego zdjęcia po prostu wychodzą straszne. Jednak, być może dostrzeżecie coś
na zdjęciach ostatnich makijaży, które znajdują się na blogu, gdyż nieustannie używam tej maskary i jak na razie nie planuję rzucić ją w kąt :)
Z rzeczy równie przyjemnych, co sprawdzające się i odpowiadające nam produkty kosmetyczne..
Dzisiaj odebrałam w końcu z Poczty paczkę, która czekała na mnie od piątku. Zawartość , to coś czego spodziewałam się od pewnego czasu i wzbudziło u mnie spore zainteresowanie. Są to dwa produkty The Body Shop z serii Tea Tree Oil, producent opisuje je następująco:
-
krem na noc
Lekki, nawilżający krem o konsystencji żelowej dla skóry z niedoskonałościami. Przy regularnym użyciu pomaga minimalizować ślady po niedoskonałościach oraz przebarwienia.
-
olejek
Kojący, antybakteryjny oraz oczyszczający olejek. Nanosić bezpośrednio na niedoskonałości na skórze. Koi skórę, nie wysuszając jej.
Zobaczymy jak to będzie wyglądało w praktyce - testy rozpoczynam od dzisiaj, mając nadzieję, że problemy skórne, z którymi się zmagam, odejdą w niepamięć :P Pryszcze, gińcie!