sobota, 28 stycznia 2012

KOBO Professional - Fashion Eye Shadow: nr 207 Gold, nr 214 Forest Green, nr 208 Bronze+ makijaż.

Tym razem kombinacja 3 cieni KOBO z serii Fashion Eye Shadow. Złoto, ciemna zieleń i brąz, jak się okazuje, tworzą całkiem zgrane trio...


207 Gold - Nie do końca typowe złoto, jest to ciepły odcień, nieco żółty. Chyba najbardziej nadaje się do nakładania w kącikach oczu - tak jak widać na zdjęciach makijażu, na końcu tego postu :)



214 Forest Green - Głęboka, ciemna zieleń. Odbijając światło uwidaczniają się też czarne tony. Nałożony na powiece, ten odcień można określić jako... butelkowy :)



208 Bronze - Najbardziej uniwersalny kolor spośród tych trzech. Po prostu metaliczny brąz, który można wykorzystać przy zaznaczaniu  zgięcia powieki lub tak jak ja to zrobiłam - podkreślić i rozetrzeć granicę nad ruchomą powieką.



Choć rzadko decyduję się na makijaż w takich kolorach, to w tym czuję się całkiem nieźle. Może nie przebije ulubionych fioletów, szarości i czerni, ale też nie można powiedzieć, że wygląda jakoś wyjątkowo nietwarzowo :)


piątek, 27 stycznia 2012

Kosmetyki Elfa - Peeling miodowo-kawowy.

Od dłuższego czasu jestem wielką fanką peelingów. Dzięki nim, możemy w skuteczny sposób pozbyć się zrogowaciałego naskórka oraz zmiękczyć naszą skórę. Z peelingami do twarzy( i chodzi mi tu o te, posiadające dosyć dobrze wyczuwalne drobinki, tzw. ścieracze), jak ze wszystkim - trzeba znać umiar. Wystarczy stosowanie peelingu 1 (max 2 razy) w tygodniu!  Zdarza się, że niektórzy używają go codziennie, co jest stanowczo zbyt częste - więcej negatywnego wpływu, w postaci podrażnień, niż pozytywnego działania.
Wyraziłam już swoje zdanie, więc czas przejść do sedna, czyli peelingu do twarzy, miodowo - kawowego marki Elfa.


Konsystencja peelingu jest kremowa, z zatopionymi w nim drobinkami zmielonej kawy. Zapach miodu i kawy jest bardzo subtelny i niedrażniący- lekki, może nieco słodki. Dla mnie jest on bardzo przyjemny.
Biorąc pod lupę, oczekiwane właściwości przy jego stosowaniu, czyli usuwanie martwego naskórka - tu sprawuje się znakomicie. Efekt 'ścierania' jest dość mocny i to uważam za ewidentny plus tego kosmetyku. W końcu taki efekt jest jak najbardziej porządany przy używaniu peelingów mechanicznych.
Ponad to, skóra zostaje wygładzona i zmiękczona, jest bardzo miła w dotyku oraz jej koloryt zostaje wyrównany. To nie koniec zachwytów, bo ten o to peeling ma jeszcze jedną zaletę, która nie zawsze jest spotykana w innych peelingach... Mianowicie odczuwalne jest duże nawilżenie naszej skóry, goły okiem widać, że twarz wygląda bardziej zdrowo, a przy tym dalsze kroki związane z pielęgnacją, a następnie makijażem, są czystą przyjemnością. Skóra jakby 'chłonie' wszystko to, co jej dostarczamy, a wykonany makijaż wygląda nad wyraz dobrze - osoby borykające się z problemem suchych skórek , które zwykle, po nałożeniu podkładu, uwidaczniają się jeszcze bardziej, powinny zaopatrzyć się w ten produkt, gdyż z pewnością pomoże on uporać się z tym nieestetycznym dla oka kłopotem.


75ml zakręcana tubka, jest bardzo wydajna i posłuży Nam przez długi czas. Gdy nadejdzie smutna chwila 'ujrzenia przeze mnie denka', na pewno zaopatrze się w kolejne opakowanie, bo szczerze powiedziawszy, jak do tej pory, żaden peeling nie działał na moją kapryśną skórę twarzy, w tak korzystny sposób.
Cena 11zł w porównaniu do jakości i uzyskanych dobrodziejstw za sprawą tego produktu , wydaje się być wręcz śmieszna. Nierzadko za równie dobry lub przeciętny produkt, podpisany jednak logiem drogiej,znanej marki, musimy zapłacić kilkakrotnie więcej...
Jedynie dostępność peelingu jest  nieco ograniczona, bo produkt dostępny jest jedynie za pośrednictwem strony internetowej www.kosmetykielfa.pl, czy jest to minus? To akurat dla mnie sprawa sporna... w czasach kiedy praktycznie wszystko możemy nabyć za sprawą internetu, a nawet czasem jest to bardziej opłacalne niż zakupy w sklepach stacjonarnych, nie powinno to stanowić żadnego problemu :)

czwartek, 26 stycznia 2012

KOBO Professional - Fashion Eye Shadow: nr 206 Copper i nr 210 Blueberry Violet + makijaż.

Zwykle na blogach, możemy zobaczyć prezentowane kolekcje cieni INGLOT - u mnie niestety jej nie zobaczycie, gdyż z niewyjaśnionych przyczyn nie jestem jakąś wielką fanką tejże marki. Za to dla cieni KOBO jestem jak najbardziej na tak :)


W szczególności przypadły mi do gustu cienie z serii Fashion, o metalicznych połyskach i specyficznej mokrej, nieco tłustawej konsystencji. Na początku, ich aplikacja może stwarzać problemy, jednak po kilku próbach struktura cieni przy nakładaniu nie będzie nam robiła różnicy.Polecam używanie do nich gęstego i nieco zbitego pędzelka.  Jakoś wg mnie jest bardzo dobra - makijaż, który wykonuje rano tymi cieniami, zawsze pozostaje w niezmienionej formie, aż do wieczora.
Wszystkich cieni, z tej, metalicznej serii jest 14. Mamy tu do czynienia z mocnymi, dosyć odważnymi kolorami, jak również z takimi, które w delikatny sposób podkreślą nasze oczy.
Na pierwszy ogień idą dwa cienie, o całkiem niezbliżonej do siebie barwie...


Nr 206 Copper - miedziano-pomarańczowy cień, opalizujący na różowo (to niestety nie zostało uchwycone przez aparat). Ostatnimi czasy bardzo polubiłam ten cień, ze względu (i tu może nastąpić zdziwienie) na jego uniwersalność. Świetnie współgra on z innymi kolorami cieni, a przy tym ożywia makijaż.




Nr 210 Blueberry Violet - jeden z ulubionych fioletów. Kolor tak naprawdę trudny do zdefiniowania i porównania z czymkolwiek. Coś pomiędzy jagodą, a śliwką (czyli bardzo owocowo ;p). W połączeniu z metalicznym połyskiem, spojrzenie zyskuje 'świetlistości'.



Jako, że dawno nie było żadnego makijażu, a jak widać nadażyła się okazja do przedstawienia 'współpracy' dwóch, powyższych cieni, skromna odsłona ( + moja skromna osoba,w razie gdyby ktoś zapomniał jak wyglądam) :
(Zimne powietrze daje w kość mojej skórze - dlatego mimo zastosowania już chyba wszystkiego, od maseczek, poprzez przeróżne kremy, zauważalne są te niefotogeniczne przesuszenia...)


Na 'ujawnienie' czekają kolejne kolory, równie uwielbiane przeze mnie jak Copper i Blueberry Violet.

sobota, 21 stycznia 2012

Under 20 - Anti! Acne, Tonik antybakteryjny przeciw zaskórnikom, Cera wrażliwa.


Chociaż nie należę już od jakiegoś czasu do grupy 'Under 20', to kosmetyki tej marki wciąż mi towarzyszą :)
Sięgając wstecz pamięcią, posiadałam toniki, żele, kremy, z różnych serii, które wprowadzała na rynek owa firma. Niektóre spisywały się lepiej, inne nieco gorzej, ale nigdy tak naprawdę nie wywołały u mnie efektu zniesmaczenia, będącego następstwem ewentualnych, niesprzyjających dla mojej skóry, działań. Od jakiegoś czasu, dzięki Pani Ani, miałam możliwość testowania nowego toniku Anti! Acne do cery wrażliwej przeciw zaskórnikom oraz fluidu antybakteryjnego. Dziś będzie mowa o toniku, ponieważ nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji i oczyszczania cery właśnie, bez tego typu produktu.


Toniku używam rano i wieczorem i muszę powiedzieć, że jak na częste i 'nieoszczędne' stosowanie przeze mnie, zostało go w buteleczce całkiem sporo. Lubię wydajne kosmetyki, ale jeszcze bardziej takie, które przy tym spełniają, obiecywaną na opakowaniu, funkcję... A tutaj z tym średnio. Zapewnienia o 'ustępowaniu zaskórników i innych niedoskonałości' okazują się rozczarowującą obietnicą.
Niestety z problemem zaskórników zmagam się odkąd tylko pamiętam i tak naprawdę, nie jestem sobie w żaden sposób, tak do końca z nimi poradzić. Mimo używania Toniku Under 20, zaskórniki jak były, tak są nadal, więc nadzieje wszystkich, tych osób, które walczą z nimi, muszę szybko rozwiać: ten produkt nie uwolni nas od nich.
Szanse na odblokowanie i zwężenie porów też są nikłe. Jednak żeby nie było tak pesymistycznie, tonik rzeczywiście dedykowany do cery wrażliwej, tutaj swoją rolę odgrywa idealnie. Bardzo delikatnie oczyszcza naszą twarz, nie wpływając na jej stan negatywnie. Nie podrażnia oraz nie wysusza, a dodatkowo nie odczuwamy nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Skóra zostaje odświeżona i zmatowiona, i to właśnie uważam za główny atut tego toniku. Zauważalne jest zmniejszenie błyszczenia się skóry, czyli ograniczenie wydzielania sebum. Posiadaczki cer tłustych i mieszanych powinny być więc zadowolone.
Jako, że często, oprócz działania kosmetyków, dużą wagę przywiązuje do ich zapachu, muszę stwierdzić, że tonik Under 20, przy używaniu uwalnia całkiem przyjemną woń, która nie jest drażniąca oraz nie przywołuje skojarzeń 'z apteką'.
Co do samego pozbywania się dzięki niemu, niedoskonałości skórnych ( przy czym zwróćmy uwagę, że jest to baaaardzo szerokie określenie), nie oczekujmy zbyt wiele, lecz nie można również zarzucić temu tonikowi, zerowego działania... W pewien sposób, można powiedzieć, że pozytywnie wpływa na naszą skórę, jednakże oczekujące spektakularnych efektów, będą musiały sięgnąć po bardziej profesjonalne produkty, stworzone do tego celu. Ja toniku Anti Acne nie skreślam i na pewno zużyję całą buteleczkę, głównie ze względu na to, że jest w stanie 'nie prowokować' mojej wrażliwej skóry :)

O wiele bardziej przypadł mi do gustu inny produkt Under 20, czyli fluid antybakteryjny w odcieniu naturalnym 02, ale o tym w następnym poście :)

sobota, 14 stycznia 2012

HAKURO - Pędzle do makijażu: H55, H21, H70, H79.

racam po krótkiej przerwie. Stwierdziłam, że czas najwyższy pojawić się na blogu z kolejnym postem - w końcu 10 dni to sporo czasu.
Wspominałam Wam, że postanowiłam przekonać się (na własnej skórze :) ) o jakości znanych wszem i wobec, pędzli marki HAKURO, które można zamówić na stronie:   www.makeupbox.pl 
Na początek zamówiłam 4 pedzle, które wydały mi się być podstawowym niezbędnikiem (przynajmniej w moim wypadku).



Nie mogło obyć się bez największego pędzla, do pudru i produktów brązujących, czyli H55. Używam go zarówno do pudru prasowanego, jak i sypkiego. W obu przypadkach, sprawdza się znakomicie.Mój stary pędzel, do tego przeznaczony, nie był już w najlepszej formie, poza tym drapał i rozrowadzanie produktu nie należało do najprzyjemniejszych.
Hakuro H55 to zupełnie inna jakość - mimo, że włosie jest syntetyczne, to wyróżnia się niesamowitą miękkością, prawda jest taka, że chyba nigdy nie miałam styczności z tak miłym w dotyku pędzlem. Omiatanie nim twarzy jest przyjemnością, gładko sunie po naszej skórze, precyzyjnie aplikując kosmetyk.
Włosie jest gęste, uformowane przy brzegu, w delikatny kulisty kształt. Skuwka dobrze trzyma wszystkie włoski, z mojego pędzla, żaden nie wypadł, nawet podczas mycia pędzla. Rączka jest drewniana, pokryta czarnym, półmatowym lakierem. Jest odpowiednio ciężka, dzięki czemu pewnie leży w dłoni.
Mój pędzlowy ulubieniec :)
Cena: 40zł (włosie syntetyczne)



Hakuro H21, pędzel do różu, bronzera, rozświetlacza. Wykonany z  naturalnego  włosia kozy. Wielkościowo, idealnie proporcjonalny do części twarzy, do których ma być stosowany. Miękki i odpowiednio przycięty, dzięki czemu dopasowuje się, tworząc precyzyjne wykonturowanie twarzy. Nabiera odpowiednią ilość kosmetyku oraz nie tworzy plam, czy też smug, gwarantuje dokładne roztarcie. Rączka długa, nieco smuklejsza niż pędzla H55. Włosie dobrze uformowane i ściśnięte skuwką, dzięki czemu włoski nie migrują.
cena: 26,00zł (włosie naturalne)



Pędzel do oczu, Hakuro H70 - mój faworyt (w kwestii pędzli do makijażu oczu). Wykonywanie nim makijażu to prawdziwa przyjemność. Nabierzemy nim odpowiednią ilość cienia, którą nałożymy bez osypywania na powiekę. Sprawdzi się w nanoszeniu kosmetyku na ruchomą część powieki, jak i w jej załamaniu.Włosie jest krótkie, jest go dużo i jest ono dobrze zwarte, ale zaznaczam, że nie jest ono twarde. Włoski są odpowiednio przycięte, lub jak inni to określają, wycieniowane. Przy kilku pierwszych użyciach, niestety utracił kilka włosków, lecz już teraz nie obserwuję wypadania. Bardzo wygodny w użytkowaniu.
Cena: 15,50 (włosie naturalne)



Pędzel do oczu, Hakuro H79, co najbardziej zaskoczyło mnie po otwarciu paczki, to jego wielkość. Na zdjęciach wydawał mi się  mniejszy. Jego gabaryty jednak, nie sprawiają żadnych trudności w wykonywaniu makijażu.
Wykonany z włosia naturalnego, mięciutki. Aplikuje nim cień na całą ruchomą powiekę, oraz w załamaniu, dobrze sprawdza się również w zaznaczaniu łuku brwiowego np; rozświetlaczem. Często zdarza mi się nim rozcierać cienie lub granicę pomiędzy nimi. Pędzelek naprawdę godny polecenia i jak widać, o szerokim zastosowaniu.
Cena 16,50zł (włosie naturalne)



Małe porównanie 'wielkościowe', powyższych pędzli :



Z wszystkich pędzli HAKURO jakie posiadam, jestem bardzo zadowolona. Na pewno w przyszłości dołączy do nich kilka innych, które, mam nadzieję, również sprostają moim oczekiwaniom :)

środa, 4 stycznia 2012

Sensique - Fantasy glitter: nr 210 Confetti i nr 211 Fireworks.

Karnawał to czas, nie tylko imprez, ale też szaleństwa, jeżeli chodzi o makijaż i manicure! Na przeciw naszym wymaganiom wychodzi Sensique, ze swoją ofertą lakierów z serii Fantasy glitter.
Nie zabraknie tu przede wszystkim brokatu. Każdy z 8 lakierów, posiada drobinki, mniejsze bądź większe (te w przeważającej ilości).


Wystarczą 2 warstwy lakieru, aby całkowicie pokrył on płytkę paznokcia, bez prześwitów. Lakiery bardzo szybko schną, lecz paznokcie po pomalowaniu nimi, są chropowate. Dlatego na koniec, aby uzyskać gładki efekt, oraz wydłużyć żywotność lakieru, warto dodatkowo nałożyć jedną warstwę bezbarwnego lakieru/topa.
Na moich paznokciach lakiery z serii Fantasy glitter, wytrzymują bez większego uszczerbku ok 3 dni, po czym zauważalne stają się małe odpryski na końcówkach.
Jak to zwykle bywa z lakierami zawierającymi brokat, ich zmywanie nie należy do najprzyjemniejszych i najłatwiejszych, chyba że, użyjemy najlepszej do tego celu metody, z folią aluminiową. Wtedy mamy pewność, że lakier zostanie sprawnie i dokładnie usunięty.


Pokochałam wręcz, dwa lakiery z tej serii: nr 210 Confetti i nr 211 Fireworks. Uważam, że są to absolutnie lakierowe hity, która każda fanka brokatu powinna posiadać. Duza ilość różnokolorowych drobin, wprost hipnotyzuje (dlatego pewnie wciąż przyglądam się swoim paznokciom :P). Wielokolorowy błysk,na pewno zwróci uwagę wielu osób, efekt jest po prostu powalający! Któż by pomyślał, że te małe, niepozorne buteleczki, kryją takie cuda...


Lakiery Sensique - Fantasy glitter, dostępne są w Drogeriach Natura, za cenę... UWAGA: 5,49zł/szt.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Jadwiga - Maseczka bionawilżająca nagietkowa.


Bionawilżająca maseczka nagietkowa marki Jadwiga różni się od innych znanych nam maseczek o funkcji nawilżającej, posiada ona lekką, bezbarwną, żelową konsystencję, którą w łatwy i szybki sposób nałożymy na twarz (i nie tylko). W pierwszym momencie po rozprowadzeniu na skórze, czujemy troszkę dziwny, ale niezbyt drażniący zapach oraz możemy zaobserwować lekkie szczypanie, a raczej mrowienie skóry, które niekoniecznie należy do przyjemnych. Mimo to, ten etap można przeżyć, po chwili uczucie to znika.


Maseczkę pozostawiamy od 5 - 20min na skórze, po czym ewentualnie, jeśli nie wchłonęła się całkowicie, jej nadmiar, ścieramy papierową chusteczką.
Maseczka w formie 8ml saszetki starcza mi na 2 aplikacje, ponieważ nakładam jej grubą warstwę na twarz. Po wchłonięciu skóra jest gładka i miękka, dobrze nawilżona. Jest to dobre rozwiązanie, jeśli borykamy się z problemem przesuszonej skóry. Użycie maseczki  bionawilżającej przed makijażem, przynosi bardzo pozytywne skutki - cera zostanie ożywiona, koloryt wyrównany, a co najważniejsze, nie będziemy musiały martwić się o odznaczające się suche skórki, które zwykle, po nałożeniu podkładu, ukazują swe diabelskie oblicze (:P).


Sprawdzi się także, przy podrażnionej skórze oraz przy stanach zapalnych, gdyż działa antybakteryjnie, dezynfekująco i przeciwzapalnie. Jak widać, jest to produkt wszechstronny, który oprócz głównej roli, nawilżającej, spełnia również inne, nie mniej dobre, funkcje dla naszej cery.
Wg mnie maseczka to produkt nadający się do codziennej pielęgnacji skóry pod kątem nawilżenia. W szczególności polecam tym wszystkim, którzy mają złe doświadczenia z ciężkimi, kremowymi i zwykle brudzącymi ubrania, maskami.

Maseczkę bionawilżającą nagietkową można zakupić w sklepie internetowym marki Jadwiga, w postaci 12 saszetek,  w opakowaniu 50ml, bądź 200ml.

Popularne posty